W TYM CZASIE - gdy Jezus Chrystus głosił naukę na brzegach Jeziora Galilejskiego, słuch o Nim doszedł do rządcy Galilei Heroda Antypasa, który zabił Zwiastuna Pańskiego Jana. Herod mógł słyszeć o Chrystusie także i wcześniej. I prawdopodobnie słyszał, ale w swojej niefrasobliwości i zamęcie swoich poczynań w ogóle nie zwrócił uwagi na Tego, Którego uważał za zwykłego rabina z Nazaretu. A teraz przemówiło w nim sumienie przestępcy - TETRARCHA HEROD USŁYSZAŁ O JEZUSIE. I POWIEDZIAŁ DO SWOICH DWORZAN, do służących mu:
- Kim jest Ten, o którym słyszę tyle cudownego? Na pewno - TO JEST JAN CHRZCICIEL - któremu kazałem uciąć głowę. - ON ZMARTWYCHWSTAŁ I DLATEGO - ponieważ nie jest On zwykłym człowiekiem, ale wskrzeszonym z martwych - DZIAŁAJĄ PRZEZ NIEGO NADZIEMSKIE MOCE - czyni On takie cuda. A co się stanie, jeżeli zamyśli On podburzyć naród, by pomścił jego śmierć?
"W ten sposób człowiek zły boi się nawet zmarłych, a człowiek cnotliwy budzi wśród żywych lęk przed sobą, nawet po swojej śmierci" - zauważa pewien starożytny komentator.
"Pomyśl - mówi św. Jan Złotousty - jak silne jest działanie strachu: Herod nie ma jeszcze odwagi mówić przed całym ludem, ale mówi swoim dworzanom. Oczekuje jak gdyby od nich zapewnień, które mogłyby go uspokoić - że Jezus nie jest zmartwychwstałym Janem, więc i nie ma co Go się bać". Ewangelista Łukasz (9, 9) powiada, że Herod szukał nawet sposobności, by zobaczyć się z Jezusem Chrystusem, ale Pan odszedł już z Galilei.
Potem św. Mateusz opowiada nam o samym zdarzeniu. "Dlaczego nie opowiedział o nim wcześniej? - pyta św. Jan Złotousty i odpowiada: - bo jedynym jego zamiarem było opowiadać o czynach Chrystusowych. Ewangeliści bowiem nigdy nie mówili niczego zbędnego, nie pozwalali sobie na żadne dygresje. Także i teraz nie wspominaliby o tym, co się zdarzyło, gdyby nie dotyczyło to Samego Chrystusa i gdyby Herod nie powiedział, że Jan zmartwychwstał". Albowiem:
HEROD UJĄŁ JANA, ZAKUŁ GO W KAJDANY - pozbawił go wolności i spętał - I WTRĄCIŁ DO - mrocznego - WIĘZIENIA - w twierdzy o nazwie Macherus lub Macheront, na granicy z pustynną Arabią, na północny wschód od Morza Martwego, za Jordanem. Rozpustny władca nie mógł znieść piętnowania groźnego pustynnego proroka - Z POWODU HERODIADY, ŻONY JEGO BRATA, FILIPA. JAN MÓWIŁ MU BOWIEM:
- NIE WOLNO CI JEJ MIEĆ ZA ŻONĘ.
"Demaskując Heroda, św. Jan chciał uwolnić jego duszę, spętaną grzechem, a Herod spętał tego, kto go chciał rozwiązać. Jednakże prorok Boży, nawet w kajdanach, nie przestawał mówić, a zamknięty w ciemnicy, nadal demaskował i nauczał" (św. Jan Złotousty). W rozmowach z uczniami i innymi słuchaczami, którzy mieli dostęp do świętego więźnia, nierzadko słyszało się krytyczny głos Jana, skierowany przeciwko Herodowi. Słuch o tym mógł dochodzić do Herodiady, denerwować ją i podbechtywać, by coraz natarczywiej żądała od Heroda, żeby zabił proroka-demaskatora. Herod nie mógł nie słyszeć złych podszeptów swojej ukochanej współtowarzyszki życia, a i sam chciał się uwolnić od znienawidzonego demaskatora, ale ciągle jeszcze nie mógł się zdobyć na spełnienie swojego zamiaru.
I CHCIAŁ [HEROD] GO ZABIĆ, ALE BAŁ SIĘ TŁUMU, BO MIELI GO ZA PROROKA - albowiem w samej rzeczy był on więcej niż prorokiem. Bywały chwile, że nawet Herod, ten pozbawiony sumienia miłośnik rozkoszy, który miał za nic Boże przykazania, mimowolnie przywiązywał wagę do prostych, natchnionych słów Jana i wiele czynił słuchając go - jak pisze św. Ewangelista Marek. Tak wielka była siła ducha tego męża, największego ze zrodzonych przez niewiastę! Tym niemniej Herod nadal trzymał Jana w ciemnicy, być może strzegąc go i przed mściwością Herodiady, a jednocześnie mając nadzieję, że stosunek ludzi do proroka, jeśli nawet go nie zapomną, po trochu stanie się chłodniejszy. Było to całkowicie zgodne z charakterem Antypasa, którego Chrystus Zbawiciel nazwał lisem. Jednakże mściwa Herodiada, ta nowa Jezabel, znalazła dogodną sposobność, by przyspieszyć krwawą zemstę nad swoim pozbawionym lęku demaskatorem. Z powodu wojny ze swym poprzednim teściem, arabskim księciem Aretą, który w sojuszu z sąsiednimi pustynnymi plemionami mścił się na Herodiadzie za hańbę swojej córki, Herod przeprowadził się z Tyberiady do Macherontu.
W DZIEŃ URODZIN HERODA - wydano ucztę dla jego wielmożów, tysiączników czyli oficerów legionów rzymskich, pomagających Herodowi w wojnie z Aretą i starszyzną galilejską. Żydzi nie mieli zwyczaju świętować dnia urodzin. Herod chciał jednak we wszystkim naśladować wschodnich władców, którzy hucznie obchodzili swoje urodziny. Za rzymskim przykładem, dla rozrywki gości sprowadzono na ucztę muzykantów, śpiewaków, komediantów i tancerzy. Stoły były przepełnione wszelkimi możliwymi smakowitymi potrawami, wino płynęło jak rzeka. Herodiada, zgodnie ze wschodnim obyczajem, nie uczestniczyła w uczcie, ale postarała się o zapewnienie władcy-mężowi nieoczekiwanej przyjemności, którą należało dostarczyć ku zachwytowi jego gości. Pod koniec uczty, gdy serca współbiesiadników Heroda rozgrzało już wino, nagle zjawiła się Salome, córka Herodiady i Filipa. Na Wschodzie gości zwykle rozsadzano półokręgiem. Salome weszła w ten półokgrąg i przy dźwiękach muzyki zaczęła tańczyć, rozpalając w gościach namiętne uczucia - CÓRKA HERODIADY TAŃCZYŁA DLA GOŚCI. I SPODOBAŁA SIĘ HERODOWI - i jego gościom. "Widowisko było szatańsko bezwstydne - mówi św. Jan Złotousty. - Pobudzeniem do niego było pijaństwo i umiłowanie rozkoszy; widzowie byli ludźmi rozpustnymi, a wydający ucztę najbezwstydniejszym ze wszystkich. Zabawa była obłąkana; dziewica, z której powodu małżeństwo Heroda stawało się bezprawne i która powinna ukrywać się przed światem z powodu hańby swojej matki, w całej wspaniałości pojawia się na zebraniu i odrzucając dziewiczy wstyd, zaćmiewa sobą wszystkie grzesznice". Spodobała się Herodowi i współbiesiadnikom. Nikczemny władca wykrzyknął: Proś mnie, o co chcesz, a dam tobie [...] nawet połowę mego królestwa (Mk 6, 23). - TOTEŻ OBIECAŁ POD PRZYSIĘGĄ, ŻE SPEŁNI WSZYSTKO, O COKOLWIEK BY POPROSIŁA. - Oto jak może zaślepić namiętność! Herod obiecuje oddać pół królestwa - za co? Za taniec bezwstydnej dziewczyny! Nie wypowiedział żadnego życzenia przed swoim wujem, ale zaraz wyszła z sali biesiadnej, poszła do matki i zapytała: O co mam prosić? (Mk 6, 24). Trudno sobie wyobrazić, jaką szatańską radością zadrżało serce Herodiady na te słowa. Odpowiedź miała od dawna gotową. Nadszedł dla niej upragniony czas zaspokojenia męczącej ją żądzy krwi proroka-demaskatora!... I oto Herodiada chwyta spiesznie pierwszy z brzegu półmisek, przeznaczony do jadalni, wkłada go w ręce córki i, posyłając ją do Heroda, mówi: Aby natychmiast, jeszcze na tej uczcie, na tym właśnie półmisku dał ci głowę Jana Chrzciciela! "Czy może być coś gorszego od takiego zezwierzęcenia - mówi św. Jan Złotousty - prosić o zabójstwo jak o litość, prosić o zabójstwo bezprawne, zabójstwo w trakcie uczty, prosić o zabójstwo bezwstydnie?" Ale jednak dziewczę posłusznie wypełnia wolę swojej matki - ONA ZAŚ NAMÓWIONA PRZEZ SWOJĄ MATKĘ - natychmiast, pospiesznie skierowała się do króla i z zimną krwią rozbójnika, który utracił wszelkie ludzkie uczucia - POWIEDZIAŁA:
- DAJ MI TU ZARAZ NA PÓŁMISKU GŁOWĘ JANA CHRZCICIELA.
"Czy widzisz - wykrzykuje św. Jan Złotousty - do jakiego stopnia zatraciła ona wszelki wstyd, w całości zaprzedając się diabłu? Pamięta o godności Chrzciciela, a jednak nie wstydzi się, mówiąc jak o jakiejś potrawie, prosić o przyniesienie jej na półmisku tej świętej, błogosławionej głowy. Nie podaje nawet przyczyny, dla której prosi, bo takiej przyczyny nie było. Po prostu wyraża życzenie, by dla uznania jej - wyrządzono krzywdę komuś innemu. Nie powiedziała: przyprowadź go tutaj i zabij, bo nie zniosłaby śmiałości gotowiącego się na śmierć Jana; bała się usłyszeć groźny głos zabijanego, bo Jan nie zamilkłby nawet tuż przed ścięciem. Dlatego powiedziała: Daj mi tu [...] na półmisku. Chcę widzieć, że ten język milczy! Nie tylko pragnęła wyzwolić się od krytyki, ale i podeptać leżącego i móc z niego kpić". Nie bez zmieszania przyjął król tę okropną prośbę:
KRÓL ZASMUCIŁ SIĘ - "Spodziewał się on, być może, że córka Herodiady poprosi go o jakiś wspaniały i wykwintny prezent, kosztowną suknię, naszyjnik, pałac, czy coś podobnego, był jednak w błędzie. Kiedy zaś spostrzegł zło, które z tego wynikło, zasmucił się... Dlaczegóż to się zasmucił? - Cnota ma to do siebie, że i w osądzie złych ludzi godna jest pochwał i podziwu". Ale czy szczery, nieobłudny był smutek Heroda? "Spójrz - mówi bł. Teofilakt - jakim brakiem rozsądku wykazał się Herod: obiecał dać tancerce wszystko, o cokolwiek by poprosiła. Ale czy dałbyś jej, głupi, gdyby poprosiła o twoją własną głowę?" Herod nie mógł nie zrozumieć, że z życia jednego człowieka nie można robić prezentu drugiemu. Oto dlaczego bł. Hieronim mówi wprost, że smutek Heroda był tylko na jego twarzy...
"Antypas bał się złamać przysięgi, a nie zląkł się postępku nieludzkiego; bał się mieć świadków swojego krzywoprzysięstwa, a nie bał się mieć aż tylu świadków tak bezprawnego zabójstwa!" (św. Jan Złotousty). ALE KAZAŁ DAĆ ZE WZGLĘDU NA PRZYSIĘGĘ I WSPÓŁBIESIADNIKÓW - Ze względu na ucztujących z nim, Herod zdecydował się nie odmawiać bratanicy, dać jej to, o co poprosiła. Wezwał zaraz jednego ze swych strażników i kazał bezzwłocznie przynieść głowę Jana - I KAZAŁ ŚCIĄĆ JANA W WIĘZIENIU. - Święta głowa dymiła jeszcze krwią, gdy wniesiono ją do sali biesiadnej. - I PRZYNIESIONO JEGO GŁOWĘ NA PÓŁMISKU, tak jak wnoszono na tę ucztę różne potrawy. I DANO DZIEWCZYNIE - "Któż by nie zadrżał ze zgrozy, widząc tę świętą głowę, leżącą w krwi pośród uczty? - pyta św. Jan Złotousty. Co mieli odczuwać obecni, gdy wśród powszechnego wesela zobaczyli krew, kapiącą z głowy dopiero co uciętej?" Niezbyt długo mogli znosić to widowisko nawet pijani współbiesiadnicy Heroda. Dziewczyna-tancerka nie zmieszała się jednak; sama, we własne ręce przyjęła półmisek z głową Jana. A ONA ZANIOSŁA JĄ - poniosła, niby drogi podarunek, swej występnej - MATCE.
Ta zaś krwiopijczyni ze złą radością schwyciła półmisek z rąk córki i, jak pisze bł. Hieronim, igłą zaczęła przekłuwać język, demaskujący jej bezprawie... Zaiste - "diabelska uczta - wykrzykuje św. Jan Złotousty - szatańskie widowisko! Bezwstydny taniec, a nagroda za taniec - najbezprawniejsza z bezprawnych! Niech zwrócą na to uwagę także ci z mężczyzn, którzy lubują się we wspaniałym ucztowaniu prowadzącym do pijaństwa! Niechaj się zlękną otchłani, wykopanej przez diabła! Choć jednak niezwykle bezprawnie postąpił Herod, to jednak kobieta okazała najwięcej bezprawia. I córka, okazując posłuszeństwo matce, dopuściła się rozpasania, tańczyła, prosiła o zabójstwo. Czy widzisz, że słusznie Chrystus powiedział: Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie wart (Mt 10, 37). Gdyby córka Herodiady przestrzegała tego prawa, nie popełniłaby tego ohydnego mordu. Bóg zniósł jednak i to, nie zesłał błyskawicy z nieba, nie nakazał rozstąpić się ziemi i pochłonąć złego zgromadzenia. A to dlatego, by i sprawiedliwego uwieńczyć tym bardziej, i tym, którzy w przyszłości cierpieć będą z powodu nieprawdy, dostarczyć obfitej pociechy".
"Dopuszczając, by sprawiedliwi cierpieli niewinnie, jeśli doświadcza cierpieniami życie tych, których Sam nie szczędzi pochwał", Bóg wskazuje nam i na to, z jaką surowością sądu porazi On grzeszników (św. Grzegorz Wielki). W samej rzeczy: czy cierpienia św. Jana mogą się równać choćby z tą sławą, którą cieszy się jeszcze tu, na ziemi? Świętej Cerkwi brakuje słów, by godnie wychwalić Zwiastuna i Chrzciciela Pańskiego - godniejszego od proroków i największego ze zrodzonych przez niewiastę. Święty Jan i w życiu swoim, i po swojej śmierci był Zwiastunem Chrystusa Zbawiciela. Jeszcze przed Panem zstąpił do piekieł, oznajmiał tam Boga, objawionego w ciele, i pocieszał dusze sprawiedliwych. "Kruche naczynie Janowego ciała strącono na ziemię - mówi św. Jan Złotousty - lecz niegasnący świecznik jego ducha rozświetlił jasnym światłem wiary nawet znajdujących się w piekle". Gdy rozwalone zostało piekło, Jan wyszedł za Chrystusem stamtąd i okazał się godny wielu wieńców w niebie, jako mąż nieskazitelny (diewstwiennik), jako pustelnik, jako nauczyciel skruchy, jako prorok, jako Zwiastun i Chrzciciel Chrystusa i wreszcie - jako męczennik. Ciało Jana, pozbawione głowy, jako trupa skazańca zrzucono z murów twierdzy na pustynię. Nie pozostało ono jednak niepogrzebane:
A UCZNIOWIE JANA ZABRALI CIAŁO - przenieśli do Samarii - I POCHOWALI JE - godnie, w pobliżu tego miasta, wraz z prorokami Elizeuszem i Awdeuszem. Przejęci głębokim smutkiem, uczniowie Jana mieli nadzieję znaleźć pociechę u Boskiego przyjaciela Jana, I DONIEŚLI O TYM JEZUSOWI - o wszystkim, co się stało, uprzedzając Go zarazem o grożącym i Jemu Samemu niebezpieczeństwie ze strony Heroda, który uważał Go za wskrzeszonego Jan. Wszystkowiedzący wiedział oczywiście o tym, co się wydarzyło z Janem, ale będąc prawdziwym Człowiekiem, nie mógł bez głębokiego bólu przyjąć wieści o cierpiętniczym końcu Swojego przyjaciela i krewnego. Chrystus wiedział też o tym, iż Jego wrogowie - uczeni w piśmie i faryzeusze - nastawiają przeciw Niemu Heroda, jako że Jezus ogłasza Siebie Królem-Mesjaszem. A że nie przyszedł jeszcze czas Jego męki -
JEZUS USŁYSZAWSZY O TYM ODPŁYNĄŁ STAMTĄD - z granic Galilei - ŁODZIĄ - przez Jezioro Galilejskie - NA MIEJSCE PUSTYNNE I USTRONNE - w pobliżu Betsaidy. Odpłynął Sam, ale ludzie nie chcieli się z Nim rozstać - LECZ TŁUMY DOWIEDZIAWSZY SIĘ O TYM POCIĄGNĘŁY ZA NIM Z MIAST - brzegiem - PIESZO. -
Sprawiedliwość Boża surowo ukarała Heroda i jego niegodną rodzinę za zabicie Zwiastuna Chrystusowego i za zbezczeszczenie Samego Pana w dniu Jego męki. Podanie głosi, że Herod w niczym nie mógł znaleźć ukojenia, dręczony przez swoje sumienie przestępcy: ani w ucztach, ani w smakowitych daniach, ani w kielichach wina - wszędzie zwidywała mu się głowa Jana i wszędzie słyszał groźny, demaskatorski głos: "Nie możesz mieć żony Filipa, brata twojego!" Członek jego własnej rodziny, brat Herodiady, fałszywie oskarżył Heroda przed cesarzem rzymskim o zdradę Rzymu, w efekcie czego pozbawiono Heroda królestwa i zesłano: najpierw do Galii, a potem do Hiszpanii, gdzie podążyły za nim Herodiada i Salome. Pewnego razu Salome przechodziła po lodzie przez rzekę Sicoris (obecnie Segre). Pośrodku rzeki lód załamał się i Salome pogrążyła się w wodzie, a tafla lodu odcięła jej głowę... Trup zniknął w wodzie, a Herodowi i Herodiadzie przyniesiono głowę topielicy. Herod i Herodiada, według podania, zostali potem żywcem pochłonięci przez ziemię.
Kończąc swój komentarz do opowieści o ścięciu Jana Chrzciciela, św. Jan Złotousty mówi: "Im bardziej chcesz ukryć grzech, tak jak Herodiada, tym bardziej go odsłaniasz. Bo grzechu nie zmazuje dodatkowy grzech, a tylko skrucha i spowiedź. Zauważ przy tym ponadto: jak spokojnie Ewangelista o wszystkim opowiada, a nawet, gdzie tylko może, szuka usprawiedliwień. Powiedział o Herodzie: ze względu na przysięgę i współbiesiadników oraz - zasmucił się, a o dziewczynie, że namówiona przez swoją matkę, i zaniosła [...] matce, jak gdyby chciał przez to podkreślić, że córka wypełniła nakaz matki. Bo wszyscy sprawiedliwi boleją nie tyle nad cierpiącymi, co nad czyniącymi zło, ponieważ czyniący zło w większej mierze je cierpią. I teraz - to nie Janowi uczyniono zło, złu podlegają przede wszystkim ci, którzy doprowadzili do śmierci Jana. Starajmy się i my naśladować sprawiedliwych i nie tylko strzeżmy się wyśmiewania grzechów bliźnich, ale starajmy się też, na ile trzeba, zmazywać ich grzechy. Ewangelista, mówiąc o rozpustnej kobiecie i nikczemnym zabójcy, nie okazał odrazy, nie powiedział: namówiona przez krwiopijczą i występną matkę - lecz po prostu matkę, użył najbardziej szacownego słowa. A ty, gdy jesteś w gniewie, nie chcesz nawet wspomnieć tak o bracie jak Ewangelista o grzesznicy, ale nazywasz brata złoczyńcą, niegodziwcem, durniem... Nie tak postępują święci. Oni bardziej płaczą nad grzesznymi, niż ich wyklinają. Postępujmy i my w ten sposób, płaczmy nad Herodiadą i jej następczyniami!..."
Na podstawie: Komentarz Świętych Ojców do Ewangelii według św. Mateusza, Hajnówka 2000, s. 455-463.
Polub nas:
© 2018-2023
Copyright by Parafia Prawosławna pw. św. Spirydona Cudotwórcy w Mińsku Mazowieckim
Created with WebWave CMS
ul. Warszawska 69
05-300 Mińsk Mazowiecki
Proboszcz:
ks. mgr Gabriel Białomyzy
tel. +48 506 966 339
ul. Warszawska 69
05-300 Mińsk Mazowiecki
Proboszcz:
ks. dr Gabriel Białomyzy
tel. +48 506 966 339